Kompletnemu laikowi może się wydawać, że łomografia na pewno musi w jakiś sposób wiązać się z łomami. A jednak prawda jest całkiem inna! Zapaleni amatorzy fotografii, którzy dobrze znają historię sprzętu fotograficznego dobrze wiedzą, że Łomo to nazwa – dziś już wycofanego z produkcji – radzieckiego aparatu, który swego czasu cieszył się ogromną popularnością zarówno w Związku Radzieckim, jak i w krajach podległych. Był to niewielki aparacik i – jak na ówczesne standardy – prawie kompakt. Niewiele w nim trzeba było ustawiać, natomiast jego komponenty były bardzo zaawansowane. Ale łomografia pojawiła się znacznie później za sprawą austriackich turystów, którzy podczas wakacji natrafili na model tego aparatu w jakimś czeskim sklepie. Natychmiast go kupili, nie do końca mając pojęcie, co w zasadzie nabyli. Spróbowali zrobić zdjęcia i okazało się, że wychodzą one fantastycznie, zupełnie inaczej od tych z powszechnie już panujących nowoczesnych aparatów. Zachwyceni wynikami tego doświadczenia zapoczątkowali coś w rodzaju nurtu czy ruchu społecznego, zrzeszającego osoby o podobnych zainteresowaniach. Wymyślono nawet coś na kształt dziesięciu przykazań. Najczęściej wykonywane zdjęcia przez uczestników tego ruchu to ujęcia uliczne. Jednak ze względu na obiektyw, który spełnia wymagania obiektywu szerokokątnego, powszechne jest też robienie zdjęć we wnętrzach.